wtorek, 9 września 2014

Czas na Gruzję :)

Czas na krótki opis kolejnego kraju, który był zaplanowany na tegoroczne wakacje. Gruzja!



Zacznę od... popularnej gościnności i otwartości Gruzinów szczególnie na Nas, Polaków, o której chyba każdy słyszał. Przewdoniki też o tym wspominają, ale.... niestety... można to już traktować jako legendę albo mit. Wierzę, że istnieje ona jeszcze w zakątkach Gruzji gdzie masowa turystyka nie dotarła, ale w dużych miastach można to wsadzić między bajki.

Tiblisi - stolica Gruzji. 
Jeśli ktoś lubi połączenie nowoczesności z dawną architekturą, to z pewnością to miasto się spodoba. Jest ono też bardzo proste jeśli chodzi o poruszanie się. Ma 2 linie metra, autobusy i marszrutki - do wyboru. Najszybciej jest oczywiście metrem.
Ogólnie Tiblisi zrobiło na nas pozytywne wrażenie. Mnóstwo jest klimatycznych zakamarków, restauracji i kawiarni oraz nowoczesnych klubów. Widzieliśmy nawet polską knajpę o nazwie Warszawa. Menu  było tam po gruzińsku i po polsku :) a spacerując po starym mieście z jednej z kawiarni rozlegała się piosenka Filipinek "Batumi". Miło. 




To co jednak jest odrażające to ogromna ilość żebraków, od dzieci po starsze panie. Często bywają nachalni... Nas spotykały niezbyt miłe reakcje kiedy nie chcieliśmy dawać pieniędzy. Jedna babcia pod katedrą wręcz krzyczała do Przemka "dawaj, dawaj money", ale szybko uciekliśmy... inna z kolei rzucała na nas jakieś klątwy, z resztą wyglądała jak czarownica.... nie było to miłe doświadczenie...




W Tiblisi warto przejechać się jednak metrem :) Jest ono bardzo głęboko wykopane (ale nie wszystkie stacje). Schody ruchome jeżdżą dość szybko :) trzeba mieć większy refleks niż u nas na takich schodach.
Metro jest bardzo głośne, dlatego żeby porozmawiać ze sobą trzeba prawie krzyczeć, a że to niezbyt eleganckie w komunikacji miejskiej, wszyscy grzecznie i cichutko siedzą i patrzą na siebie zamyśleni... co niektórzy zatykają sobie uszy nie mogąc znieść hałasu :) 




Zaskoczeniem były piwa w butelkach albo nawet lepiej napisać w butlach, które miały 2 i pół litra!!! 
Puszki też nie należały do najmniejszych. Największą pojemność jaką widzieliśmy to 1 litr. To by się u nas co niektórzy ucieszyli widząc takie cuda w naszych sklepach. 


Kuchnia gruzińska przypadła nam do gustu tak samo jak ormiańska :) Najbardziej smakowało nam (oprócz równie wszechobecnych bakłażanów) chaczapuri :) to taki zapiekany placek z serem, ale istnieje on w różnych kombinacjach np. z serem i jajkiem. Ogólnie - pychotka!!!

Natomiast jeśli chodzi o słodkości to poniżej możecie zobaczyć jedno z najpopularniejszych deserów - Churchkhelę (po polsku czurczchela). Jest to deser z orzechów i winogron.



Co do języka to oczywiste jest, że w Gruzji ( i w Armenii także) najprościej i najszybciej można porozumieć się w języku rosyjskim. Po angielsku bardzo mało ludzi rozmawia, ale zdarzają się i tacy. Jednak rosyjski - zawsze i wszędzie!

Ruch drogowy... czy to Iran czy Armenia czy też Gruzja... wszędzie jeżdżą tak samo, czyli... jak wariaci! Na ulicach istnieje prawo dżungli - przetrwa najsilniejszy.
Można zapomnieć, że ktoś Was przepuści na pasach, a nawet jeśli stoicie już na środku ulicy to Was będą po prostu omijać, a wy musicie czekać, aż zrobi się luka, aby przejść. Chociaż może 2 razy zdarzyło się, że jakiś samochód się zatrzymał, aby nas przepuścić... ale to naprawdę rzadkość.
Bardzo częstym widokiem w samochodach jest brak przednich zderzaków :) możecie się domyśleć dlaczego :) 



Czas na kolejne popularne miasto w Gruzji... Batumi ach Batumi... W Batumi nie ma już herbacianych pól... ale kiedyś były... oczywiście w czasach ZSRR.
Batumi to pierwszy punkt na mapie wśród turystów, szczególnie tych z Rosji... Jest ono bardzo komercyjne i zrobione pod publiczkę. Polaków też jest dość dużo, ale na szczęście nie spotkaliśmy na swojej drodze takich, za których można byłoby się wstydzić... ale wracając do Batumi. W ścisłym centrum wznosi się mnóstwo nowoczesnych budowli. Promenada nad morzem jest dłuuugaaa i super się nią spaceruje. Wszystko dla nich - dla turystów. Jednak wystarczy wyjechać poza centrum, aby zobaczyć to prawdziwe Batumi, gdzie ludzie mieszkają w okropnych blokach. Często też można zobaczyć kontrast - po jednej stronie ulicy nowiutkie bloki, a po drugiej - rudery. Batumi jednak chce być postrzegane jako prężnie rozwijające się miasto, któremu wcale do Europy nie tak daleko.


Pomnik Ali i Nino w Batumi, czyli azerskiego Romea i gruzińskiej Julii.




Ciekawostką może być również to, że Gruzja, zaraz po Armenii, przyjęła chrześcijaństwo jako religię państwową. Gruzini są religijni. Znaczna większość należy do Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego.

Kolejną ciekawostką jest to, że bardzo często na drogach dochodzi do spotkania z krowami. Ze stadem krów. Nie boją się w ogóle samochodów. Kroczą sobie powoli i dumnie, a każdy je omija. 




Gruzja to piękne i zapierające dech w piersiach krajobrazy. Gruzja to kraj gdzie waluta jest mocniejsza od naszej złotówki (to przykre). Gruzja to kraj, gdzie najecie się do syta i popijecie to wyśmienitym winem. Gruzja to kraj ciekawy i pełen niespodzianek. Gruzja to po prostu kraj, który warto odwiedzić choć raz w swoim życiu.

:) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz