A teraz zapraszam na fotorelację
Budda
Na końcu świata :) cudowny widok.
Karmię zwierzaka - yaka.
Uwielbiam to zdjęcie.
Chłopcy grający w najpopularniejszy sport na Sri lance. Krykiet - zawsze i wszędzie.
Będąc w sierocińcu dla żółwi miałam wyjątkową okazję zobaczyć żółwia albinosa. Ze względu na ich bardzo jasne barwy w normalnym życiu są narażone na szybsze zjedzenie przez na przykład rekiny...
Właśnie tak wyglądają panie, które zbierają liście herbaty. Nie są ubrane w kolorowe, czyściutkie sari, jak to wygląda w reklamach. I zarobki też pozostawiają wiele do życzenia...
Jedna z wielu kontroli drogowych.
Mnich buddyjski. Mimo że centrum miasta - na bosaka.
Nie wszyscy mają tak dobrze i posiadają wodę w domu. Kąpiel w pobliskim jeziorze czy rzece to dla niektórych Lankijczyków norma.
Uczniowie mają obowiązek chodzić do szkoły w mundurkach.
W sierocińcu dla słoni widziałam biedulkę, która straciła nogę wchodząc na minę...
Dzieci są bardzo ciekawe i nie mogą oderwać oczu, szczególnie gdy jest się jasną blondynką z niebieskimi oczami. Taki widok to przecież rzadkość.
Pola herbaty
Ludzi... mnóstwo ludzi...
O, tak się łowi ryby.
W parku narodowym Yala, w którym udało się ujrzeć słonia żyjącego na wolności. Piękny widok.
Na południu wyspy to normalny i bardzo częsty widok. Zniszczone budynki po tragedii tsunami, która miała miejsce w 2004 roku. Bardzo przygnębiające...
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz