Mój śp. Dziadek, Tata mojej Mamy, też był psiarzem. Bardzo kochał psy. Bez psa u boku też nie wyobrażał sobie życia. Widziałam jak Dziadek przeżywał stratę swojego przyjaciela Barego. Duży pies. Potrącił go śmiertelnie TIR... Gdy nocowałam u Dziadków, a nie chcialo mi się rano wstać, to zawsze wpuszczali Barego do domu, żeby mnie budził.
Ale Moja Babcia starała się chłodzić miłość Dziadka do czworonogów, bo ona wręcz przeciwnie - mam nawet wrażenie, że zwierząt nie za bardzo lubi. Ale i ona ma pozytywne uczucia do psów. W końcu człowiek się przyzwyczaja do tego czworonoga. Miała psa Hipolita, którego szanowała do ostatnich jego chwil. Ratowała go, gdy był chory i robiła wszystko, żeby żył jak najdłużej. Potem był Cygan, którego wyszkolił na mądrego psa właśnie Hipolit. Babcia też była z nim bardzo związana. Przeżyła bardzo jego odejście. Po kilku miesiącach Dziadek znów chciał psa. Babcia nie była zadowolona, ale pies się w końcu pojawił. Labrador o imieniu Bodo, tak nazwał go mój Dziadek. To był Jego pies. Nie zapomnę jak Dziadek wpuszczał psa do domu. Babcia wtedy nie była za bardzo zadowolona, ale my z Dziadkiem - bardzo. Pies buszował wszędzie gdzie mógł, wydurniał sie, biegał po wersalkach, lizał Dziadka, a Dziadek do niego mówił ze stoickiem spokojem "Uspokój się Bodo, uspokój się wariacie". Nie zapomnę tego nigdy. Aż się łezka w oku kręci... Dziadek mój zmarł. Bodo został. Dla Babci pies ten zaczął znaczyć więcej niż tylko pies, to był pies Dziadka. Po 3 latach Dziadek zabrał swojego przyjaciela do siebie. Dokładnie w imieniny Jego Bodo odszedł. Babcia znów bardzo to przeżyła. Tłumaczyłam jej, że widocznie Dziadek go tam potrzebował.
Moja śp. Babcia, Mama mojego Taty, też lubiła zwierzaki. W jej życiu też zawsze towarzyszył pies. Pamiętam kochaną psinę o imieniu Reksio, potem była Kropka. Kundelki. Babcia miała też 2 krowy. Miała zawsze najlepszej jakości mleko na wsi. Dbała o swoje krowy. Pamiętam jak był kiedyś u Babci cielaczek. Zawsze lubiłam tam chodzić i go odwiedzać. Pamiętam jego spory, mokry nochal i to jak ssał mi dłoń. Miał taki śmieszny, szorstki język. Rewelacyjne wspomniania...
Od 4 roku życia towarzyszy mi pies. Pierwszym psem był jamnik. Dałam mu na imię Kapsel, bo ciocia miała jamnika o imieniu Korek. Często nazywałyśmy go z Mamą Kapselo. Był cudownym rudzielcem. Nigdy nikogo nie ugryzł. Był serdecznym psiakiem, który też lubił pobyć sam ze sobą. Uwielbiał wygrzewać się na słoneczku. Dożył późnej starości w rodzinie, która go bardzo kochała. Żył ponad 16lat. Miał chore serducho. Zasnął na zawsze... i na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Często go z Mamą przywołujemy.
Potem pojawił się drugi jamnik - Max, którego nazywaliśmy Maciek. Miałam 8lat. Maciek miał być dla Dziadka. Wzięliśmy go, żeby przekazać go w ręcę Dziadka, ale niestety (a może stety) Babcia powiedziała: "Żadnego psa w domu!" i tak Maciek został u nas. Był cudnym psem, który uwielbiał się przytulać, szczególnie wieczorem. Pamiętam jak leżałam z Mamą wieczorami w lóżku, a on do nas przychodził, kładł się między nami i piszczał, żeby go głaskać. Gdy tylko przestawałyśmy się nim interesować (specjalnie to robiłyśmy) to aż podszczekiwał, jakbym chciał powiedzieć "No ej, ja tu jestem, proszę się mną zająć".
Maciek odszedł od nas po ponad 13latach. Niestety musiliśmy go uśpić. W klinice małych zwierząt przy SGGW pani weterynarz zrobiła mu EKG i USG serca. Wyszła wada wrodzona - niedomykalność zastawki.... Widziałam jak mój Tato płakał, gdy go odbierał od weterynarza i musiał go zakopać.
I Kapsel i Maciek są pochowani w naszym ogródku. Pamięć o nich nigdy nie zgaśnie.
Obecnie mamy jednego psa. Ma na imię Toco - tak, to ja wymyśliłam to dziwne imię, bo chciałam, żeby miał oryginalną nazwę. Ma ponad 7 lat. Jest kundelkiem uratowanym od śmierci. Traktowany jest jak członek rodziny, jak równy nam. Najczęśniej rozmawia z nim mój Tata, ale my z Mamą też bardzo często to robimy. To że pies leży na łóżku, nawet w pościeli jest dla nas czymś normalnym. To, że towarzyszy nam przy sprzątaniu, przy jedzeniu, przy oglądaniu TV i przy rozmowie - również jest dla nas normalne. To, że mamy zdjęcie naszego psa w ramce, które stoi przy TV - to też jest dla nas normalne. A gdy ktoś podniesie głos na naszego Toca, od razu reaguje druga osoba.
Na wsi, na działce u mojego Taty jest pies kundel - Reksio, a od niedawna towarzyszy mu kot, a w zasadzie kocica Basia. Mój Tato bardzo jest również z nimi związany. Mają dla niego bardzo duże znaczenie w życiu.
W końcu również u swojego boku mam prawdziwego miłośnika zwierząt, o ogromnym i wrażliwym serduchu. Tak samo los zwierząt jest dla nas bardzo ważny. Mój P. ma w swoim rodzinnym domu psiaka ze schroniska, który towarzyszy mu od ponad 15lat. Ma na imię Ciapek. Ponad rok temu znalazł psiaka na cmentarzu. Zabrał do siebie, bo nie mógł tam go zostawić. Smutne i pełne nadzieje oczy rozłożyły go na łopatki. Psiak okazał się suczką. Imię jej to Fretka. Jestem szczęśliwa, że mam obok siebie takiego samego zwierzoluba jakim jestem ja.
Jestem dumna z mojej rodziny. Jestem dumna, że mam takich rodziców. Jestem dumna, że jestem taką osobą jaką jestem. Jestem szczęśliwa, że ponad 3lata temu poznałam w końcu tak cudownego faceta, który rozumie mnie, wspiera i jest takim samym wariatem na punkcie zwierząt jak ja. To bardzo ważne, aby patrzeć w tę samą stronę. Czeka nas życie pełne psiaków, a co za tym idzie - pełne szczęścia! A swoje dzieci w przyszłości będę również uczyć miłości do naszych braci mniejszych.
:)
![]() |
| Tocuś |

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz