Iran... to kraj niebezpieczny... mieszkają tam sami terroryści... gdzie Ty jedziesz? przecież możesz jechać do bardziej cywilizowanego kraju...na przykład do Grecji czy do Włoch... czemu akurat tam???
A bo właśnie lubię być czasami(?) na przekór wszystkim i wszystkiemu, lubię łamać zasady i standardy i lubię być po prostu niesforna - taka już jestem. Przy czym nie twierdzę, że kiedyś Grecji czy Włoch nie odwiedzę, bo tam jeszcze nie byłam :)
Dlatego właśnie Iran - kolejny kraj na mojej mapie marzeń i ta ciekawość i chęć, aby go odwiedzić :) i zrobiłam to, a w zasadzie zrobiliśmy, bo oczywiście oprócz mnie, towarzyszy mi zawsze mój partner - równie szalenie podróżujący najpierw palcem po mapie, a potem przechodzi razem ze mną do działania.
Nie będę nikogo namawiać, aby koniecznie ten kraj odwiedzić, bo każdy lubi co innego i każdemu co innego się podoba.
Ja chcę Wam go przedstawić takim jakim My go widzieliśmy, to co zaobserwowaliśmy i nasze wnioski z tych obserwacji.
Iran zrobił na nas ogromne i pozytywne wrażenie. W naszych mediach często pomijany, a jeśli już o nim usłyszymy to w zasadzie są to tylko złe informacje, które przede wszystkim nas zniechęcają...
Dlatego zapraszam do zapoznania się wstępnie z Iranem widzianym naszymi oczami :)
Jak wiecie z poprzednich moich wpisów, pierwszą i jedną z najważniejszych rzeczy na granicy (oprócz przedstawienia paszportu i wizy) było założenie przeze mnie chustki na głowę (bo wcześniej już się razem odpowiednio ubraliśmy).
Iran przywitał nas ogromnymi górami, które były w kolorze beżu, jakby wypalone od słońca...
Moją metodą na porozumie się z Irańczykami było stawanie na środku chodnika i pytanie się "does anybody speak English?" i zawsze ktoś się pojawiał, kto mówił po angielsku (nawet trochę), chętny do pomocy.
I podam przykład jak uzyskaliśmy pomoc w Teheranie. Chcieliśmy pójść coś zjeść i nie mogliśmy znaleźć restauracji czy knajpy godnej wejścia i zjedzenia obiadu - dlatego po moim pytaniu pojawił się gościu, który zapytał czy potrzebujemy pomocy. Powiedzieliśmy mu o co chodzi i zaprowadził nas do irańskiego lokalu. Pomagał nam przy zamówieniu i nagle podeszła do nas jeszcze jedna babka, która usłyszała, że zamawiamy z gościem obiad i powiedziała mu (z tego co zrozumieliśmy z kontekstu), że jak chce to może już pójść, a ona nas weźmie pod swoje skrzydła. I tak było :) facet nam powiedział, że zostawia nas z tą Panią i że już sobie pójdzie jeśli to nie problem, podziękowaliśmy mu bardzo i pożegnaliśmy się.
Zostaliśmy pod opieką kobiety, która ze swoimi kumplami jadła w tej knajpie obiad.
Zamówiliśmy z jej pomocą posiłek i usiedliśmy. Gdy dostaliśmy mega porcje (chleb irański, sałatka, zupa, danie główne, kawałek ciasta, cola - wszystko za niecałe 15zł za osobę) i zaczęliśmy jeść, podeszła do nas Pani, która nam pomagała, z 3 pudełeczkami i poprosiła nas o opinie, które pudełeczko my byśmy wybrali na prezent dla jej koleżanki :) po chwili znów do nas podeszła i przyniosła kawałek swojego dnia, abyśmy spróbowali jak Jej potrwa smakuje. Gdy już zjadała swój obiad z kumplami, to siedziała i czekała aż my zjemy, żeby pomóc nam przy rachunku i płatności. Zaprosiliśmy ją do odwiedzenia Polski i serdecznie się pożegnaliśmy.
Ludzie w Iranie są bardzo serdeczni.
Prawie każdy mieszkaniec Iranu nie przejdzie obok Was obojętnie. Z pewnością na Was spojrzy, uśmiechnie się i bardzo często zagada "ahle kudziaji?" czyli skąd jesteś? - i wtedy nie odpowiada się Poland czy Polonia, bo my już z doświadczenia wiemy, że to im nic nie powie, należy odpowiedzieć na to pytanie po persku :) czyli Lahestan lub Lehistan i wtedy już z pewnością zobaczycie pojawiający się i ogromny uśmiech na ich twarzy :)
Często po angielsku możecie usłyszeć: "where are you from?" i po odpowiedzi "Poland" również pojawia się radość w oczach i dopowiedzenie "Welcome to Iran" albo "Enjoy":)
Tutaj państwo właśnie się do nas uśmiechali i zostali "złapani" na fotce
Jeśli chodzi o mojego P. to on wtopił się w tłum, bo jest on wysokim brunetem o ciemnej karnacji i z mocnym zarostem - więc gdyby nie to, że rozmawiał ze mną po polsku to spokojnie mógłby być postrzegany jako Irańczyk. Dlatego na niego aż tak bardzo się nikt nie patrzył... no dobra, dziewczyny i młode kobiety zerkały, ale po prostu jest mega przystojny więc to dlatego. Wybaczam :P
Ja jestem jasną blondynką o jasnej karnacji i w porównaniu z Irankami, nawet dość wysoka, dlatego ja robiłam większą, powiedzmy, sensację, mimo zakrytych chustką włosów i ubraną szczelnie od stóp do głów. Kobiety były bardziej odważne, patrzyły się bardzo, skanowały mnie od góry do dołu, uśmiechały się, po ciuchutku coś sobie szeptały (jakbym znała perski) i często, nieśmiało, ale jednak pytały się i prosiły o wspólne zdjęcie.
Jeśli chodzi o mężczyzn, to byli oni bardzo dyskretni w swoich spojrzeniach na mnie. Bo będąc we wschodniej Turcji, jak wyszliśmy w mieście Van wieczorem, to szybko chciałam uciec z tamtych ulic, bo byli praktycznie sami mężczyźni i byli oni momentami wręcz bezczelni w swoim wpatrywaniu się we mnie i nie czułam się tam komfortowo. Natomiast zupełnie inne odczucie miałam w Iranie. Tam mężczyźni, owszem, patrzyli, obserwowali, ale byli w tym bardziej dyskretni.
Wieża Wolności - Azadi Tower w Teheranie.
Jak już w poprzednich postach pisałam - na bazarze w Tabrizie podszedł do nas chłopak i oczywiście zagadał skąd jesteśmy i wykazywał chęć do rozmowy. Dlatego stanęliśmy z nim na chodniku i gadaliśmy, gadaliśmy, gadaliśmy... podczas naszej rozmowy przechodnie na nas patrzyli, zatrzymywali się, przyglądali się, uśmiechali się, niektórzy nam przerywali na chwilę rozmowę, aby zapytać go skąd to my jesteśmy i co robimy w Iranie :)
Chłopak okazał się nauczycielem języka angielskiego, dlatego tematy w większości krążyły wokół szkolnych spraw, ale zadawał dużo pytań o Polskę, a ja te same pytania zadawałam jemu o Iran. Kwestie religijne też zostały poruszone. Zapytał się o naszą wiarę, zapytał się czy chodzimy do kościoła itp. Był zaskoczony naszymi odpowiedziami, ale doszliśmy wspólnie do wniosku, że najważniejsze to być dobrym, wrażliwym człowiekiem :)
Bazar w Tabrizie.
Kilka zdań o języku perskim...
W języku perskim używany jest alfabet arabski, z dodatkowymi 4 znakami, ale np. drogowskazy czy jakieś szyldy są również napisane po angielsku. Problem może być z menu w knajpach, bo tam z reguły wszystko jest napisane po persku. Natomiast język ten swoim brzmieniem nie jest podobny do arabskiego, wręcz miałam wrażenie, że bliżej do hindu.
I tak, Iran jako państwo islamskie, nie uznaje Izraela i nie przepada za USA - to akurat jest poniekąd uzasadnione.
polecam zobaczyć film na ten temat pt. "CIA w Iranie", który bez problemu można znaleźć na youtube.
Natomiast ogólnie nie spotkaliśmy się z otwartym potępieniem tych państw od zwykłej szarej masy.
Murale te są na murze przy dawnej siedzibie ambasady amerykańskiej. Ambasady USA nie spotkacie nigdzie w Iranie, a obywatele amerykańscy, w razie potrzeby, zgłaszają się do ambasady Szwajcarii.
Będąc w Teheranie nie mogliśmy nie skorzystać z okazji przejechania się metrem. W Teheranie jest kilka nitek metra. My wybierając jedną z nich pojechaliśmy do Mauzoleum Chomeiniego. Ja wsiadłam do wagonu dla kobiet :) tak, tak, jest zawsze jeden wagon na początku składu i jeden na końcu, gdzie wstęp mają tylko kobiety. Nie oznacza to jednak, że reszta wagonów jest tylko dla mężczyzn. W pozostałych wagonach też kobiety mogą siedzieć, ale w tych, gdzie tylko one mają wstęp, to pewnego rodzaju udogodnienie - nie jest to żaden nakaz! Ba, nawet w tych normalnych wagonach nie ma problemu aby obca kobieta siedziała obok obcego mężczyzny.
Natomiast inaczej ma się to w komunikacji miejskiej - autobusowej. Tam już widać od razu, że panowie siedzą na początku autobusu, a panie z tyłu. Inaczej znów ma się sprawa w autokarach dalekobieżnych - tu już mogą siedzieć wszyscy "wymieszani".
Kolejnym zaskoczeniem dla Was może się okazać to, że w Iranie (oczywiście przede wszystkim w stolicy) można spotkać dość dużo kobiet po operacji nosa. Wcale się tego nie wstydzą, a wręcz jest to pewien prestiż, jakim można się pochwalić przed innymi, tak żeby zazdrościli, a co! Dlatego bez problemu chodzą po mieście z plasterkami przyklejonymi na nosie.
Bardzo ciekawe było zjawisko rozdawania gorącej herbaty na bazarze w Teheranie. To był wręcz wrzątek. Ktoś może pomyśleć, że to jakieś nienormalne, żeby przy temperaturze 43stopni pić tak gorącą herbatę. My również podeszliśmy do tego sceptycznie, ale zaryzykowaliśmy. Znów moja metoda "does anybody speak English?" podziałała, nie trzeba było długo czekać. Pojawiła się Pani, której zapytałam czy ta herbata jest faktycznie za darmo i czy można ją sobie wziąć - zapytała na wszelki wypadek pana rozdającego herbatę i powiedziała nam, że bez problemu można się częstować. Musieliśmy odczekać, żeby ją wypić, ale rzeczywiście, na jakiś czas przestało nam się chcieć pić i nasze ciało jakby dostosowało się do temperatury na zewnątrz.
Kolejne ciekawe zjawisko to wszechobecne, prawie na każdym kroku dostępne, baniaki lub tzw. dystrybutory wody (też oczywiśćie za free). Do każdego można było swobodnie podejść i albo sobie nalać wody do swojej butelki albo skorzystać z kubeczka przymocowanego sznurkiem do danego baniaczka :) jak widać sanepid tam nie istnieje hehe ;) albo mu to nie przeszkadza. U nas w PRL-u też można było skorzystać z podobnej atrakcji pt."picie z tej samej szklanki".
Warto wspomnieć o ruchu drogowym w Iranie, ze szczególnym uwzględnieniem Teheranu gdzie mieszka ok. 16 milionów ludzi. Otóż, ludzie jeżdzą tam jak chcą, gdzie chcą, wcisną się w każdą możliwą lukę, aby tylko przejechać. Teoretycznie są światła i przejścia dla pieszych... no właśnie... tylko teoretycznie... bo rzadko kto zwraca na to uwagę... czy czerwone czy zielone - jeśli jest możliwość to się po prostu jedzie. Przejście na drugą stronę ulicy też jest nie lada wyzwaniem. Wiadoma sprawa, duże miasto - duży ruch uliczny. Gdybyśmy chcieli stać i czekać, żeby nagle zrobiła się luka albo żeby ktoś się zatrzymał i nas przepuścił - nic bardziej mylnego. Trzeba wchodzić prawie, że pod samochody chcąc przejść na drugą stronę. Na początku strasznie się bałam, no ale jak mus to mus. Trzymałam mocno za rękę mojego P., zamykałam oczy i chodu... Później już się do tego przyzwyczailiśmy i było dla nas normalne, że stoimy pośród samochodów na środku ulicy, aby przejść :) ktoś kto lubi wysoki poziom adrenaliny - polecam :)
Polecam również film irański "Rozstanie". W 2012r. otrzymał on Oskara jak najlepszy film nieanglojęzyczny.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu mojego wpisu trochę inaczej, może bardziej przychylnie spojrzycie na ten przepiękny kraj.
Iran przedstawiany i kreowany przez media, to nie ten sam Iran.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz